Przemówienie Radosława Sikorskiego jako Ministra Obrony Narodowej wygłoszone 15 sierpnia 2006 roku w Radzyminie nad mogiłami żołnierzy roku 1920
“Obywatele Rzeczpospolitej!
Ojczyzna w potrzebie!
Wrogowie, otaczający nas zewsząd, skupili wszystkie siły, by zniszczyć wywalczoną krwią i trudem żołnierza polskiego niepodległość naszą. Zastępy najeźdźców, ciągnące aż z głębi Azji, usiłują złamać bohaterskie wojska nasze, by runąć na Polskę, stratować nasze niwy, spalić wsie i miasta i na cmentarzysku polskim rozpocząć swoje straszne panowanie. Jak jednolity, niewzruszony mur stanąć musimy do oporu. O pierś całego narodu rozbić się ma nawała bolszewizmu. Jedność, zgoda i wytężona praca niech skupi nas wszystkich dla wspólnej sprawy.”
Tak zagrzewał do boju Naczelny Wódz Józef Piłsudski w odezwie z 3 lipca 1920 roku.
W sensie taktycznym plan bitwy był klasyczny, napoleoński. Polegał na tym, aby związać siły wroga w starciu obronnym na przedmieściach Warszawy po to, aby naszym siłom głównym umożliwić uderzenie z boku, w poprzek linii komunikacyjnych i logistycznych najeźdźcy.
Stoimy tu, w Radzyminie, w jednym z miejsc, gdzie ważyło się, czy polska obrona wytrzyma i da czas – grupie uderzeniowej Naczelnego Wodza – na rozwinięcie natarcia z nad Wieprza, czy też – załamie się i wróg opanuje stolicę.
13 sierpnia – siedem dywizji bolszewickich przerwało front i Sowieci opanowali Radzymin. Następnego dnia wileński pułk strzelców, śpiewając “Jeszcze Polska nie zginęła”, odbił miasto. Pod Ossowem 336 pułk piechoty ochotniczej, złożony z harcerzy i uczniów szkół warszawskich, sześć razy szedł do ataku na bagnety, odrzucając tyraliery czerwonoarmistów. To tu zginęli bohaterowie tych zmagań: ks. Ignacy Skorupka i por. Stefan Pogonowski. 86 lat temu, w kolejnym natarciu, pułk wileński wsparty czołgami ostatecznie odzyskał Radzymin. Kontratak sowiecki załamał się w ogniu stu polskich dział i pod bombami dwóch eskadr polskiego lotnictwa.
Tego też dnia, gdy w Moskwie rozlepiano już plakaty o zdobyciu Warszawy, 5 armia generała Władysława Sikorskiego, bijąc dwukrotnie liczniejszego przeciwnika, zajęła Ciechanów. O świcie, 16 sierpnia, armie – Trzecia i Czwarta – dowodzone osobiście przez Józefa Piłsudskiego, uderzyły znad Wieprza ku północy. Już pierwszego dnia nasi piechurzy wdarli się 40 kilometrów w głąb ugrupowań nieprzyjaciela. Biorąc jeńców i armaty, wyszli na tyły 16 armii stojącej pod Warszawą.
Dalszy ciąg jest znany. Ścigając się z czasem, wojska polskie nie tylko odrzuciły nieprzyjaciela od bram stolicy, ale rozbiły w puch większość jego oddziałów. Z dwudziestu dwóch dywizji, które 4 lipca rozpoczęły marsz na Warszawę, ocalały cztery. Wojska Tuchaczewskiego utraciły 25 000 zabitych i ciężko rannych oraz około 70 000 jeńców. Dalszych 45 000 żołnierzy sowieckich przekroczyło granicę Prus Wschodnich i tam złożyło broń. Zdobyliśmy 231 dział i 1023 ciężkie karabiny maszynowe. Wojna roku 1920 została rozstrzygnięta.
Mówi się, ze mało kto z historii czegoś się uczy, ale z drugiej strony ten, kto jej nie zna, skazany jest na to, by ją powtórzyć. Zastanówmy się więc, jak to się stało, że wtedy zwyciężyliśmy i że to zwycięstwo – jak nigdy w naszych dziejach – wykorzystaliśmy. Czerwona Rosja, mimo, że osłabiona klęską w wojnie światowej oraz wielkimi stratami terytorialnymi, materialnymi oraz ludzkimi, była jednak kolosem wobec Polski. Armia Czerwona liczyła blisko 5 milionów ludzi pod bronią, z których około 40% walczyło na froncie polskim.
Natomiast odradzająca się Rzeczpospolita dopiero rozpoczęła proces scalania zaborów w jeden organizm państwowy. Utrzymywały się wielkie partykularyzmy dzielnicowe, widoczne także w wojsku. Skalę trudności w formowaniu armii, z którą przystępowaliśmy do walki, najlepiej obrazuje opowieść o wydarzeniu, które miało miejsce latem 1920 roku: podczas odwrotu wojsk polskich na jednej z kresowych stacji kolejowych, patrol ułanów z Kongresówki napotkał patrol ułanów wielkopolskich. Oba otrzymały rozkaz zniszczenia obiektu kolejowego. Posługując się odmiennym nazewnictwem nie potrafiły się porozumieć. Doszło do kłótni i sięgania po szable. Dopiero po dłuższym czasie dowódcy patroli zrozumieli, że mówią o tej samej wieży ciśnień.
Kraj nasz, zniszczony działaniami I wojny światowej, ewakuacjami ludności i przemysłu, od swych narodzin w listopadzie 1918 r. toczył wojny na wszystkich granicach. Mocarstwa Ententy starały się realizować w tej części Europy własne cele polityczne, które nie zawsze pokrywały się z naszymi aspiracjami.
Jakie zatem czynniki zadecydowały o polskim zwycięstwie?
Jednym z nich była jedność władzy politycznej i wojskowej – w rękach Józefa Piłsudskiego. Jego charakter, żelazna konsekwencja, a przede wszystkim wola walki i zwycięstwa były opoką i niewzruszonym fundamentem wsparcia wojska oraz sztabów. Dziś powiedzielibyśmy, że czynnikiem tym była jedność dowodzenia.
Drugim był dobrze zorganizowany wywiad wojskowy, w tym radiowywiad, który systematycznie odczytywał sowiecką korespondencję szyfrową. Złamanie bolszewickiego szyfru „Rewolucja” było osiągnięciem na miarę późniejszego złamania niemieckiego szyfru „Enigmy”, ale tym większym, że zostało wykorzystane w Polsce i przez Polskę. Dziś powiedzielibyśmy, iż zyskaliśmy przewagę informacyjną.
Kolejnym czynnikiem była szybkość manewru i pełne wykorzystanie zaskoczenia. Dziś powiedzielibyśmy – mobilność i zdolność ekspedycyjna.
Ale, ani jedność w połączeniu z geniuszem dowódczym, ani przewaga wywiadowcza, ani mobilność, niewiele by dały, gdyby nie istniało poczucie więzi łączącej wojsko z narodem. W przeddzień decydującej rozprawy, wojska frontowe zostały wzmocnione napływem blisko stu tysięcy ochotników. Do obrony zagrożonej niepodległości stanęła młodzież szkolna, studencka, rzemieślnicza, skauci, członkowie stowarzyszeń młodzieży katolickiej, organizacji ludowych i robotnicy. Wnieśli do zmęczonych szeregów wojska frontowego nowy zapał, przekonanie, że w ciężkiej walce wspiera go cały naród. Ochotnicy walczyli na wszystkich frontach, wyróżniając się ogromną ofiarnością i poświęceniem – w bitwach pod Warszawą, Ostrołęką, nad Wkrą. Na najpiękniejsze karty chwały oręża polskiego trafił bój pod Zadwórzem, gdzie batalion złożony z młodzieży lwowskiej walczył do ostatniego żołnierza, powstrzymując marsz armii konnej Budionnego na Lwów. Wielki patriotyczny zryw społeczeństwa na krótki czas wyciszył wszystkie spory partyjne i zjednoczył Polaków do obrony zagrożonej niepodległości.
Pod Warszawą zaprocentowało też wychowanie patriotyczne wojska polskiego. Józef Piłsudski ufał w możliwości polskiego żołnierza, który na polach wielu bitew 1919 i 1920 roku dowiódł, że pod względem karności, determinacji i świadomości celu walki góruje nad przeciwnikiem. Ta wiara skłoniła go do odrzucenia uwag zagranicznych doradców, twierdzących, że po tak ciężkim odwrocie, jaki przebyły wojska polskie, nie będą one zdolne do kontrofensywy.
O wszystkich tych lekcjach roku 1920 – o jedności dowodzenia, o roli wywiadu, o mobilności, o więzi z narodem, o wychowaniu patriotycznym pamiętamy dzisiaj w Ministerstwie Obrony Narodowej. Reforma dowodzenia, którą przedstawiłem Radzie Ministrów do uzgodnień, zachowuje zasadę jedności dowodzenia Wojskiem Polskim i pozostawia szefa Sztabu Generalnego jako pierwszego żołnierza Rzeczpospolitej, odpowiedzialnego za całość spraw wojska. Wzmocnione Dowództwo Operacyjne, którego dowódcę, zgodnie z projektem ustawy, mianuje Zwierzchnik Sił Zbrojnych, przejmie odpowiedzialność nie tylko za kontyngenty zagraniczne, ale i za bezpieczeństwo naszych granic na morzu i w powietrzu. Tworzymy wojska specjalne jako nowy rodzaj Sił Zbrojnych, które otrzymają w przyszłym roku takie środki, aby mogły stać się naszą wizytówką w Sojuszu Północnoatlantyckim. Likwidacja WSI i stworzenie nowych służb wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, były i są jednym z najważniejszych priorytetów całego rządu. Przystępujemy do natowskiego systemu rozpoznania radiolokacyjnego i już pojutrze w Polsce wyląduje samolot AWACS, którego będziemy wkrótce współwłaścicielem. Zabiegamy o ulokowanie w Polsce sojuszniczego systemu zwiadu naziemnego AGS. Z każdym rokiem wzrasta mobilność naszego wojska. Wojska Lądowe już objęły w posiadanie transportery kołowe “Rosomak”, które wkrótce przejdą wymagający test na bezdrożach Afganistanu. Samoloty transportowe CASA zaopatrują nasze kontyngenty na trzech kontynentach i okazały się nieocenione przy ewakuacji naszych rodaków z ogarniętego wojną Libanu. W ciągu kilkunastu miesięcy przyjmiemy pierwsze samoloty C-130 Herkules. Rozważamy przystąpienie do jednego z sojuszniczych programów wspólnego transportu strategicznego. W tym roku, siły powietrzne przyjmą na swe wyposażenie pierwsze egzemplarze samolotów F-16. Mamy nowoczesne, polskie, przenośne rakiety przeciwlotnicze i inteligentne, przenośne pociski przeciwpancerne. Marynarka Wojenna kontynuuje budowę korwety Gawron, a w perspektywie otrzyma najnowocześniejsze rakiety typu morze-morze i ziemia-morze. W przyszłym roku część budżetu MON, którą przeznaczamy na zakupy nowoczesnego uzbrojenia, po raz pierwszy grubo przekroczy 20 %. Tworzymy korpus oficerów wychowawczych po to, aby żołnierz – tak jak w 1920 roku – rozumiał nie tylko, jak i czym ma walczyć, ale także dlaczego i w jakim celu. Wkrótce opublikujemy Strategiczny Przegląd Obronny, który nakreśli perspektywę rozwoju Wojska Polskiego do roku 2020.
Szanowni Państwo,
Gdybyśmy w 1920 roku przegrali, spadłyby na nas te same nieszczęścia, jakie stały się udziałem narodów zamieszkujących sowieckie imperium: represje, gułagi, wielki głód lat trzydziestych i najgorsze zbrodnie stalinizmu. A niszczenie polskich elit, kultury i tradycji zaczęłoby się 25 lat wcześniej. W chwili upadku komunizmu naród i państwo byłyby w jeszcze gorszej kondycji. Zwycięstwo roku 1920 było przełomem nie tylko dla Polski, ale – choć rzadko się o tym pamięta – dla całej Europy. Jego znaczenie najlapidarniej ujął syn oficera wojska polskiego tamtych czasów, nasz rodak, Jan Paweł Wielki w książce “Pamięć i tożsamość”:
“Już wtedy w 1920 roku zdawało się, że komuniści podbiją Polskę i pójdą dalej do Europy Zachodniej, że zawojują świat. W rzeczywistości wówczas do tego nie doszło. “Cud nad Wisłą”, zwycięstwo marszałka Piłsudskiego w bitwie z Armią Czerwoną, zatrzymało te sowieckie zakusy.”
Nie zapominajmy też, że wojna 1920 r. była zmaganiami o wolną Ukrainę i Białoruś, o realizację wielkiej idei współpracy narodów dawnej Rzeczpospolitej. Świadomi wspólnych celów Józef Piłsudski i Symon Petlura – mimo świeżo przelanej krwi w wojnie polsko-ukraińskiej o Lwów – potrafili nawiązać do idei niezrealizowanej Ugody Hadziackiej, dostrzec historyczną okazję, która powtarza się znowu dopiero teraz. To jest wskazówka dla nas – do budowania mostów dla wszystkich państw powstałych na gruzach Związku Sowieckiego.
Chcemy wykorzystać szansę, którą daje nam przynależność do Unii Europejskiej i możliwość wniesienia wkładu w formułowanie jej polityki wschodniej. Niezależnie od tego, kogo naród ukraiński wskaże jako swych przywódców, będziemy rozwijać współpracę wojskową i dzielić się doświadczeniami z naszej drogi do Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Przesłaniem lekcji roku 1920 jest także potrzeba skutecznych sojuszy. Wbrew podnoszącym się tu i ówdzie głosom, nie ma sprzeczności pomiędzy polską racją stanu a naszą przynależnością do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Do NATO przystąpiliśmy dobrowolnie, po długich staraniach. Dziś Sojusz jest kluczowym czynnikiem modernizacji naszego systemu obronnego. Dzięki wspólnym standardom, nasze wojsko uzyskało dostęp do najnowocześniejszych technologii i osiągnięć sztuki wojennej. Planowana wartość inwestycji NATO w Polsce wyniesie w tym roku około 450 milionów złotych. Powstają nowoczesne radary, nabrzeża, instalacje lotniskowe, rurociągi i zbiorniki. Odpłacamy Sojuszowi udziałem we wspólnych operacjach na Bałkanach i w Afganistanie. Natomiast najważniejsze, co możemy zrobić dla NATO, jako jego państwo graniczne, to bronić naszego własnego terytorium. Nie zapominamy też, że tak jak w 1920 roku Europa nie spieszyła nam z pomocą, tak i na przyszłość zawsze trzeba liczyć przede wszystkim na siebie. Na moje polecenie Sztab Generalny Wojska Polskiego uaktualnił plany obrony Rzeczpospolitej na wypadek, gdyby nasi sojusznicy znowu się ociągali.
Szanowni Państwo,
Bitwa Warszawska dowiodła po raz kolejny, że Pan Bóg sprzyja nie tyle liczniejszym, co – lepszym batalionom. Prawdziwym cudem, który wydarzył się w sierpniu 1920 roku, była postawa Polaków, w trakcie Bitwy Warszawskiej, jak i całej wojny.
Taka tradycja zobowiązuje.
Stojąc nad mogiłami żołnierzy roku 1920, nie mogę zakończyć lepiej niż zacząłem – słowami ich dowódcy, które jako Minister Obrony Narodowej wolnej Polski, dedykuję wszystkim żołnierzom Rzeczpospolitej:
“Nieraz, żołnierze, łzy cisnęły mi się do oczu, gdym widział wśród szeregu wojsk, prowadzonych przeze mnie, Wasze bose, pokaleczone stopy, które już przemierzyły niezmierne przestrzenie, gdym widział brudne łachmany, pokrywające Wasze ciała, gdym musiał obrywać Wasze skromne racje żołnierskie i żądać często, byście o głodzie i chłodzie szli do krwawego boju. Praca była ciężka, a że była rzetelna, zaświadczą o tym tysiące mogił i krzyżów żołnierskich rozsianych po ziemiach dawnej Rzeczpospolitej, od dalekiego Dniepru do rodzinnej Wisły. Za pracę i wytrwałość, za ofiarę i krew, za odwagę i śmiałość dziękuję Wam, żołnierze,
w imieniu całego Narodu i Ojczyzny naszej.”