Sentymentalna podróż do Chobielina
W słoneczny letni dzień A.D. 2012 dziennikarze “Die Zeit” towarzyszą Giseli i Friedrichowi Falckenbergom w ich sentymentalnej podróży do Chobielina k. Bydgoszczy. Potomkowie niemieckich właścicieli majątku malowniczo usytuowanego nad Notecią są tu pierwszy raz. Wchodzą na ukwiecony ganek dworu, który od ponad dwudziestu lat jest własnością Radosława Sikorskiego, ministra spraw zagranicznych i jego żony, cenionej publicystyki i pisarki, Anny Applebaum-Sikorskiej.
Publikujemy za zgodą redakcji polskie tłumaczenie reportażu autorstwa Ralfa Geisslera i Stefana Schirmera, który ukazał się 8 listopada 2012 roku na łamach “Die Zeit”:
Podróż Falckenberga
Historia pewnego starszego pana z Drezna, który po raz pierwszy w życiu odwiedza dawny majątek swojej rodziny w Chobielinie, obecnie należący do polskiego Ministra Spraw Zagranicznych.
Ralf Geissler i Stefan Schirmer
Za chwilę ma się rozpocząć spotkanie z polskim Ministrem Spraw Zagranicznych, a tu taki pech: podczas śniadania w hotelowej restauracji Friedrich Falckenberg wylewa na spodnie sok pomarańczowy. „ I co teraz?” pyta jego żona Gisela i w następnej chwili wybiega z hotelu, by w tym obcym mieście znaleźć sklep z odzieżą męską. Bydgoszcz znajduje się 400 km na wschód od Berlina. Niegdyś miasto nosiło nazwę Bromberg.
Friedrich Falckenberg siedzi w pokoju i z nadzieją wypatruje powrotu żony. Czeka go wielki dzień. 86-letni pastor z Drezna złoży dziś wizytę w domu Radosława Sikorskiego.
Kilka miesięcy wcześniej odwiedziliśmy Friedricha Falckenberga w jego drezdeńskim mieszkaniu. Starszy pan podał nam herbatę i wyciągnął album ze zdjęciami, aby opowiedzieć swą historię: „Pan Radosław Sikorski, polski Minister Spraw Zagranicznych, mieszka dziś w domu, który niegdyś należał do mojej rodziny.” Majątek znajduje się w Chobielinie, 300 kilometrów od granicy polsko-niemieckiej. „W tym domu urodziła się moja babka,” dodaje Falckenberg. On sam nigdy tam nie był.
Chętnie by się dowiedział, co stało się z posiadłością. W przeszłości kilkoro jego krewnych zapuściło się w okolice domu. Bratanica zbliżyła się kiedyś do ogrodzenia, kuzynka odważyła się podejść jeszcze bliżej. Matka Sikorskiego zaprosiła ją do środka. Chcąc okazać swą wdzięczność, Niemka ukryła w księdze gości 50 marek.
Gest matki Sikorskiego był wspaniałomyślny – Niemcy, którzy przyjeżdżają do Polski, aby obejrzeć dawne posiadłości, często wywołują u mieszkańców mieszane uczucia. Zdarzali się już bowiem przyjezdni, którzy głośno żądali „Oddajcie nasz majątek!”
Friedrich Falckenberg zamierza poprosić Ministra o oprowadzenie po Chobielinie. Czy jako człowiek w podeszłym wieku będzie miał możliwość choć raz obejrzeć tą posiadłość?
Z szafki wyciąga stary artykuł z „Die Zeit”. Jest on opatrzony zdjęciem, które przedstawia Sikorskiego w skórzanej kurtce na motocyklu. W tle widać dworek. „Gdy zobaczyłem to zdjęcie, poprosiłem dziennikarza, aby przekazał Sikorskiemu pozdrowienia ode mnie,” mówi Falckenberg. Sikorski odwzajemnił ten gest, przesyłając 14 odręcznie napisanych słów po angielsku: „Najlepsze pozdrowienia z Chobielina – miejsca tak drogiego sercu obu naszych rodzin.”
„Byłem bardzo poruszony tymi słowami,” przyznaje Falckenberg ciepłym i serdecznym tonem. Od przejścia na emeryturę wiele podróżuje, ale nigdy nie odważył się wyruszyć do Chobielina, by odnaleźć korzenie swej rodziny. Polsko-niemieckie stosunki są wciąż pełne pułapek, zwłaszcza dla kogoś takiego jak Falckenberg, który przebywał w Polsce także w mrocznych czasach, jako młodziutki żołnierz Wehrmachtu. „Wątpię, czy Pan Radosław Sikorski mnie przyjmie,” wzdycha Falckenberg. Wizyta w Chobielinie jest marzeniem, na którego spełnienie nigdy nie liczył.
O swoje marzenia zawsze walczył Radosław Sikorski, 49-letni Minister Spraw Zagranicznych RP. Jako uczeń rozpoczął działalność w Solidarności. W 1981 r. zwrócił się o azyl w Wielkiej Brytanii, ponieważ obawiał się, że wkrótce wyląduje w więzieniu. W Oksfordzie studiował filozofię i politologię. Następnie jako dwudziestokilkuletni reporter wojenny wyruszył w świat: był w Afganistanie, Jugosławii i Angoli. Sikorski pojawiał się na froncie wszędzie tam, gdzie toczyły się walki z komunistami.
W lipcu wysłaliśmy do niego list z pytaniem: „Czy zgodziłby się Pan przyjąć Falckenbergów?” Odpowiedź nadeszła po 18 godzinach: „Będzie mi bardzo miło ich spotkać.” Falckenberg nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
I wreszcie nadchodzi ten dzień. Pewnego słonecznego dnia starszy pan i jego żona wsiadają do busa, który wyrusza w kierunku Polski. Falckenberg opowiada, że chętnie odwiedziłby cmentarz swoich przodków. Mijając kolejne miejscowości, pastor zapisuje trasę podróży. Samochód przekracza granicę we Frankfurcie nad Odrą. Na kolanach pasażera leży książka „Polski dom – historia mojego kraju” autorstwa Radosława Sikorskiego. W niej Minister opowiada o zakupie Chobielina w 1989 r., o stopniowej renowacji zniszczonego majątku oraz o odkrywaniu – warstwa po warstwie – historii swojego kraju. Również Falckenbergom poświęca Sikorski sporo miejsca w swej książce, barwnie opisując fragment rodzinnej historii związanej z posiadłością. Pracując nad „Polskim domem,” Minister nie nawiązał jednak kontaktu z rodziną.
Na dzień przed spotkaniem Falckenberg spaceruje wieczorem po oświetlonych ulicach Bydgoszczy, położonej niedaleko domu Sikorskiego. „Miasto z pewnością straszliwie ucierpiało podczas wojny,” stwierdza drezdeńczyk, unikając jednak analogii ze swą własną historią – w młodości stacjonował w Krakowie, ale szybko powrócił do Niemiec z powodu ran odniesionych podczas sowieckiego natarcia.
W trakcie przechadzki po mieście Falckenberg nie kryje zdumienia starymi spichrzami z ryglowymi fasadami oraz pomnikiem poległych na rynku. Na każdym kroku można natrafić na świadectwa historii, która podlegała gwałtownym zmianom: nie wyjeżdżając z Bydgoszczy, można było urodzić się jako obywatel Niemiec, wziąć ślub w Polsce i cieszyć się z przyjścia na świat dzieci znów w Niemczech. Potem zestarzeć się pod sowieckim panowaniem i umrzeć w wolnej Polsce.
Miasto odzyskuje swój dawny blask. Wiele ulic ma nowe nawierzchnie, zaś designerski hotel przy Kanale Bydgoskim, gdzie Flackenberg zatrzymał się ze swoją żoną, pachnie nowym dywanami. Elektroniczne zamki przy drzwiach pokoi są tak nowoczesne, że niemieccy goście mają problem z ich otwarciem.
W hotelowym hallu czeka już współpracownik Sikorskiego, który z tej okazji przyjechał specjalnie z Warszawy. On również nigdy jeszcze nie widział prywatnej posiadłości szefa. „Minister jest teraz na urlopie i traktuje Państwa wizytę jako prywatne spotkanie dwóch rodzin,” mówi współpracownik Ministra.
Żona Falckenberga zdobyła nowe spodnie, można więc ruszać w drogę. Samochód mija dębowe i wierzbowe zagajniki, przemierzając polskie równiny. Potem wjeżdża do Chobielina, ostatnie 500 metrów wiedzie wzdłuż starej ulicy z betonowych płyt. Nagle zza zakrętu wyłania się śnieżnobiały dworek z portalem spoczywającym na kolumnach i czerwonymi dachówkami. Falckenberg wstrzymuje oddech: „Jestem oszołomiony”.
Gospodarz domu Radosław Sikorski stoi w drzwiach wejściowych, obok jego żona. Machają. Goście z Niemiec wysiadają z samochodu. Sikorski ma na sobie bawełnianą kamizelkę i koszulę – uosobienie zrelaksowanego pana domu. Ręce trzyma w kieszeniach spodni. Już przyjmował tutaj mężów stanu z całego świata.
„Witam w Chobielinie,” woła Sikorski, gdy jego goście wchodzą po schodach. „Tę klamkę tutaj – mówi – naciskała jeszcze Pańska prababka.” Falckenbergowie nieśmiało potakują. Gospodarz prowadzi ich do salonu. Na stole leży świeżo upieczone ciasto, cała rodzina już czeka: dziadkowie, dzieci.
Z okazji wizyty Sikorski przygotował kilka starych zdjęć sprzed dwudziestu lat. Na jednym wraz z ojcem siedzi na schodach dworku. Za nimi widać ruiny. „Kiedy kupiliśmy Chobielin w 1989 roku, wielu uznało nas za szalonych,” mówi Sikorski. Dach był zniszczony, zewnętrzne mury poorane ogromnymi rysami, a w pokojach z sufitów zwisały kable elektryczne. Komuniści chcieli celowo doprowadzili dom do ruiny, mówi Sikorski. Posiadłość symbolizowała burżuazyjną dekadencję. Zmieniła właściciela za 1200 dolarów.
„Remont dworku rozumiałem również jako symbol” – mówi. „Uważałem, że tak jak dom, odbudujemy również nasze państwo“ . To miała być jego „ostatnia walka z komunizmem. W swojej książce napisał: „O ile kiedyś zwalczałem ich za pomocą teleobiektywu, komputera i jednej czy dwóch serii z karabinu maszynowego, teraz mogłem zabrać się za ich dziedzictwo przy użyciu cegły, zaprawy murarskiej i lakieru.” Przy drodze dojazdowej Sikorski wystawił tabliczkę: „strefa wolna od komunizmu”.
Obecnie w salonie leży parkiet, ściany są niebieskie, sufity zdobi sztukateria. „Wszystko zostało tak starannie odrestaurowane!” mówi Falckenberg. „Podziwiam siłę, która drzemie w polskim narodzie“. „Przeprowadziliśmy renowację nie tylko, ponieważ chcieliśmy, ale również dlatego, że musieliśmy. Od 300 lat każde kolejne pokolenie w tym regionie zaczyna wszystko od początku” – odpowiada Sikorski.
Po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 roku Chobielin przeszedł pod pruskie panowanie. W tamtych latach Polak Józef Hulewicz sprzedał dom i ziemie pruskiemu oficerowi Augustowi Falckenbergowi. Możliwe, że został do tego zmuszony. Od tego czasu Niemcy byli gospodarzami Chobielina, po pożarze odbudowali młyn, uregulowali rzekę, zbudowali tamy i śluzy. „Starego cmentarza Pańskiej rodziny niestety już nie ma,” mówi Sikorski. „Wszystko zostało zniszczone”. Minister prowadzi na taras, przed którym stoi stara lipa. Pod tym drzewem rzekomo zawsze się całowano, dodaje. Być może również tutaj babka Falckenberga zakochała się w swoim przyszłym mężu.
Na mocy traktatu wersalskiego okolice Chobielina powróciły w 1919 r. do Polski. Galopująca inflacja doprowadziła do zubożenia Falckenbergów i zmusiła ich do sprzedania majątku. Przodek Falckenberga przekazał dom i wiele hektarów ziemi swojemu byłemu zarządcy „za jabłko i jajo,” jak wykazała kwerenda przeprowadzona przez Sikorskiego w archiwach. „To, co pozostało z historycznego majątku, kiedy kupiłem dworek, w przeważającej części było niemieckie.” Do renowacji Minister chciał wykorzystać stare cegły niemieckiego producenta. Na ich poszukiwaniu i przetrząsaniu okolicznych stodół i stajni zeszło mu wiele dni. W międzyczasie pracował nad książką.
W książce tej Sikorski, który sam wyrósł w Bydgoszczy, pokazuje, w jaki sposób na przestrzeni wieków zmienna historia Polski i Niemiec zrodziła nienawiść, zazdrość i niechęć. Częścią tej historii są bydgoska „krwawa niedziela”, do której doszło we wrześniu 1939 r., odwet hitlerowskiego Wehrmachtu oraz sowiecki obóz dla internowanych.
„Pana książka mnie poruszyła,” wyznaje Flackenberg. „Powinna zostać obowiązkową lekturą w szkołach.” Gość z Drezna opowiada o swojej wnuczce, która w Warszawie studiuje język polski, o wakacyjnych podróżach do Krakowa, Gdańska i Torunia. Milczeniem pomija swój okres wojenny, ale Sikorski nie dopytuje.
Zamiast tego Minister chwali zainteresowanie niemieckiej rodziny Polską. „W Europie Zachodniej panuje radosna ignorancja na temat wschodnioeuropejskiej historii,” stwierdza Sikorski. Dziwi go fakt, że w Berlinie, 80 km od granicy, nawet drogie hotele nie uwzględniają w ofercie 200 programów telewizyjnych ani jednego kanału z Polski. „Czy nie zasłużyliśmy na więcej uwagi niż Azerbejdżan?”
Sikorski prowadzi gości do biblioteki. ”Nigdzie na świecie nie znajdą Państwo większego zbioru literatury o sowieckich gułagach” podkreśla z nonszalancją. Jego żona, amerykańska dziennikarka Anne Applebaum, napisała na ten temat książkę, którą wyróżniono nagrodą Pulitzera.
Nieco później tego samego dnia Applebaum opowiada Falckenbergowi, w jakich okolicznościach poznała swego przyszłego męża: „9 listopada 1989 r. wsiedliśmy oboje do mojego małego samochodu i wyruszyliśmy jako reporterzy do Berlina.” Zbliżyli się do siebie wśród szczęśliwych i tańczących na murze Niemców.
Obecny Minister Spraw Zagranicznych traktował wówczas tamten przełom nie tylko z radością. „Pamiętam, co myślałem, siedząc na murze: teraz Niemcy się zjednoczą, urosną, i znowu dadzą nam wycisk.” Minister robi dłuższą pauzę. „Jestem szczęśliwy, że póki co wszystko potoczyło się inaczej.”
Tematem życia Sikorskiego jest duma narodowa. Jak stwierdza, kraj został odbudowany w zasadzie siłami samych Polaków. „W 1989 roku byliśmy bankrutem. Inflacja utrzymywała się na poziomie 800 procent.” Sikorski dodaje również, że dzisiaj jego rodacy są w wielu dziedzinach lepsi niż ich zachodni sąsiedzi. Polska już od dawna posiada limit zadłużenia budżetowego. Wielu Polaków kupiło ziemię w Brandenburgii, a niektórych – szczególnie tych dobrze wykształconych – ciągnie jeszcze dalej na zachód. „Od przyszłego roku MSZ będzie zachęcało do powrotów. Wyjechało tak wielu moich rodaków, że w niektórych branżach brakuje nam fachowców,” mówi Sikorski.
Na pytanie, czy wschodni Niemcy rozumieją Polaków lepiej niż zachodni, Minister odpowiada: „Myślę, że tak. Byliśmy w tej samej strefie okupacyjnej. Tylko u nas było weselej,” śmieje się Sikorski, któremu wtórują Falckenbergowie. Minister opowiada też, jak w przerwie szczytu NATO w Bukareszcie Angela Merkel zanuciła na korytarzu piosenkę, która w Europie Wschodniej śpiewana była kiedyś przeciwko sowieckiej okupacji. „Tym mnie ujęła. Ktoś, kto zna taką piosenkę, rozumie nasze dylematy i może być naszym przyjacielem.”
Na zakończenie Sikorski zachęca „Wpiszcie się Państwo do księgi gości!” Falckenberger ujmuje ciężkie pióro i wpisuje życzenia po angielsku, jak większość wcześniejszych gości. Na komodzie stoją zdjęcia z wizyt państwowych: Sikorski z Hillary Clinton, Catherine Ashton, Frankiem-Walterem Steinmeierem. Ten ostatni, jeszcze jako minister spraw zagranicznych RFN, spędził w Chobielinie weekend – przykład domowej dyplomacji.
Po dwóch godzinach dwaj mężczyźni przemierzają ogród w kierunku starego młyna. „Dlaczego jako młody mężczyzna zdecydował się Pan pozostać w NRD?” pyta Sikorski. „Ponieważ pasterz powinienem być wierny swojej parafii,” odpowiada Falckenberg. „Mój wuj był także księdzem,” mówi Sikorski. Naziści uwięzili go w Buchenwaldzie i Dachau. Po wojnie bez wahania wrócił do Polski, chociaż wiedział, że kraj znajdzie się pod panowaniem komunistów. Także on chciał być przy swoich owcach.”
Czy w 1989 r. Friedrich Flackenberg snuł plany odkupienia majątku swych przodków? „W żadnym razie. Cieszę się, że nasze dziedzictwo jest tak dobrze zachowane,” odpowiada pastor.
Anne Applebaum zbiera w ogrodzie dynie i ścina dalie. Żona Falckenberga i matka Sikorskiego oglądają pomidory i sprawiają wrażenie starych przyjaciół, chociaż jedna nie zna niemieckiego, a druga polskiego. Pomaga tłumaczka. Na pożegnanie obejmują się.
Państwo Sikorscy wręczają gościom słoiczek konfitur domowej roboty, przygotowanych z owoców ziemi, która długo należała do Niemiec, ale jeszcze dłużej do Polski.
Friedrich Falckenberg odchodzi do samochodu, niosąc w rękach słoiczek. Ostrożnie, niczym skarb.
ak